fot. Naukowiec Łysenko.
Tylko sukinsyn, głupiec lub maniak-psychopata pokroju naukowca Mengele, czy naukowca Łysenki może napisać na ulotce, że preparat jest bezpieczny dla ludzi, dla dzieci, nie podając faktów i prawdy o efektach ubocznych, uzasadniając to swoje oszustwo tym, że (tfuu) „cel uświęca środki”, że „dla dobra większości” trzeba oszukiwać nieświadomych i mniej wnikliwych ludzi i narażać ich na ryzyko. „Dobro większości” na ustach ludzi nauki, mających w poważaniu naukę umocowaną w prawdzie, to utopijny frazes, gdyż nigdy nie wiemy kto z nas za sprawą wcielania w życie ich teorii naukowych znajdzie się w tej większości, a kto w mniejszości. Kto poniesie konsekwencje łysenkizmu, braku prawdziwej naukowości, rzetelności czy tez zwykłego partactwa. „Depopulacja” też jest dla dobra większości? Czyli dla kogo? Kto ma stracić szansę mieć dzieci? Kto ma dokonać na sobie eutanazji? Kto ma się wyskrobać? Oni??? 🙂 Nie sądzę, żeby tak chętnie zaczęli na sobie realizować własne teorie naukowe.
Frazesy typu „Nauka w służbie ludu” wchodzą łatwo do głów i wydają się być czymś dobrym dla społeczeństwa, problem w tym, że to utopijne brednie, bo takie frazesy pełne patosu służą wyłącznie do odwracania uwagi od tych, którzy za tymi frazesami stoją, błędów jakie popełniają, od odpowiedzialności za owoce ich działań, ale też od istoty nauki, która nie powinna podlegać żadnej ideologii i nie powinna służyć niczyim interesom, czy to politycznym, czy koncernowym. Nauka też nie powinna być realizowana jak marketing bazarowy, scalana ze zbiorowymi emocjami kreowanymi przez tych, którzy mają zasoby i możliwość kreacji takiej świadomości – w dzisiejszych czasach globalnie.
Nauka powinna opierać się na etyce i prawdzie, a każde inne podejście to nie jest już nauka.. Czy już sama propaganda sukcesu, gdzie ofiary tego „sukcesu” ponoszą poważne konsekwencje na zdrowiu i życiu, nie powinna zapalać czerwonej lampki i wzbudzać podejrzeń i nie jednego podatnego na propagandę wywiodła w pole? „Nauka w służbie ludu” – frazes do potęgi n-tej, na ustach tych, którzy stoją na czele i uważają, że mają mentalne prawo jako ludzcy panowie, stosować przymusy, wzmacniać kontrolę i stosować wysoce rozwiniętą już w XXIw. inżynierię społeczną – zwodzić ludzi. Ta ich „nauka” (łysenkizm), to nic innego jak realizacja zleceń poszczególnych grup interesu, do osiągnięcia ich celów. „Nauka” wprowadzana do świadomości mas, przy zastosowaniu inżynierii społecznej i zasobów, które zostały opanowane przez te grupy interesów.
Łysenkizm, czyli kompromitowanie nauki przez Trofima Łysenko i jego teorię, które znalazły wyznawców wśród komunistycznych władz politycznych i zostały narzucone nauce metodami przymusu administracyjnego, któremu towarzyszyła scentralizowana kampania propagandowa.
„Łysenkizm” uznany został za oficjalną naukę państwa radzieckiego. Decyzja ta, jak i państwowo aprobowana działalność Łysenki, miała negatywny i długotrwały wpływ na rozwój biologii i rolnictwa w ZSRR, przyczyniła się do głodu milionów ludzi i do katastrofalnego stanu radzieckiej produkcji rolnej.
Ps. Ilu naukowców, którzy nie zgadzali się z tą „nauką” zostało zniszczonych przez aparat administracji, media, czy propagandę? Ilu poszło w ślady Łysenki?
Wszyscy nam wmawiają, że chcą dobra ludzkości, a jednak jedni mówią, że „to jest prawda”, a inni że „prawda jest po przeciwnej stronie”. Coś tu nie gra.. Jeżeli ktoś (cały aparat państwowy, media i część ekspertów) mówią, że preparat jest bezpieczny i należy się nim bezapelacyjnie zachwycać, a potwierdzone są efekty uboczne i relacjonowane są nieszczęścia ludzi, dokumentowane przez inną część naukowców i lekarzy – to oznacza, że łysenkizm nadal funkcjonuje. Łysenkizm medyczny z jednej strony, a z drugiej lekarze i naukowcy etyczni, trwający w nauce i opierający się na zasadach Hipokratesa.
„Po pierwsze nie szkodzić” – to jest prawda, wyjściowa zasada, kluczowa, racjonalna, jest to fundament etyczny, cywilizowana norma, to istota nauk medycznych, która odnosi się również do poszanowania naszej wolności i własności.
Obronić możemy się rzetelną kulturą zdrowotną, obywatelską i prawną, o której wysoki poziom musimy stale dbać, żeby stanowiła skuteczny środek przed łysenkizmem, bylejakością, kłamstwem, prywatą, przekupstwem.. Bo nie grzech się bogacić, ale zbrodnią jest bogacić się nieuczciwie.
„W telewizji powiedzieli – no i ja wiem..” – czyż to nie jest efekt łysenkizmu kurwizyjnego?
fot. Naukowiec Mengele:
