Piosenkarz Grzegorz Markowski wystąpił w programie „Monika Olejnik. Otwarcie”. Padły w nim pytania nie tylko o muzykę, ale także o Kościół, wiarę i przepis na udane małżeństwo.

Piosenkarz odparł:
„Po prostu od czasu do czasu oczyszczasz duszę z tych ułomności, naszych słabości, i życie staje się bardziej kolorowe i znośne”.
Jak dodał, jego żona „Krysia ma duszę artysty, była tancerką, sporo wyjeżdżała, pracowała ponad 20 lat. W pewnych momentach nie widzieliśmy się nawet po 2-3 tygodnie w miesiącu, w związku z czym było zawsze co opowiadać, byliśmy zawsze pełni emocji (…). Myślę, że to kolorowe życie to klucz do sukcesu”.
Zapytany o swojego brata, biskupa Rafała Markowskiego, i o to, czy wiara miała na niego duży wpływ, odpowiedział: „Myśmy się wychowali blisko kościółka w Józefowie i powiem ci szczerze, że taki duch wiary był w nas. Od małych dzieciaczków byliśmy ministrantami, ja zresztą grywałem sobie na organach w kościele po mszy w Józefowie. Coś, co daje takie ukojenie, uspokojenie, jakiś taki moralny kręgosłup… Myśmy się starali zawsze jednak w te Dziesięć Przykazań patrzeć i troszkę się bronić przed grzechami. Nie wiem, na ile nam to pomogło. Ale w sytuacjach kryzysowych możliwość modlitwy była dla mnie bardzo ważna”.
Muzyk przyznał także: „Czuję się pokonany przez życie i wcale to nie jest przyjemne uczucie w momencie, w którym ogłaszam, że odchodzę z zespołu Perfect. (…) Chcę zostać w muzyce, będę gdzieś sobie grał, w jakichś zjawiskach muzycznych, które nie wymagają bycia na scenie przez godzinę i pięćdziesiąt minut”.