Wyzyskiwanie, oszukiwanie ludzi na pieniądze np. przez globalną banksterkę, wyniszczanie naszego posiadania materialnego to jeszcze jesteśmy w stanie dźwignąć.. Ale wyniszczanie naszej biologii, zależności od natury, zabijanie w nas tej biologii uruchomionej w czasach „Adama i Ewy”, przez kalekich względem Boga ludzi – to jest kierunek do samozagłady, a może nawet apokaliptyczny. Ludzkość dokonywała już zagłady niejednokrotnie w mniejszym wydaniu, jednak na tym wysoce technologicznym etapie „igrania z Bogiem”, czyli z naturą w kształcie jaki został nakreślony, przebiegunowanie nadanego kierunku to jest alchemia w najczystszej postaci.
Alchemia dzisiejsza jest na bardzo wysokim poziomie technologicznym, choć w podłożu ma nadal te same instynkty pożądania. Czyli nieprzerwanie alchemia uwalnia w ludziach pragnienia życia wiecznego, życia perfekcyjnego na Ziemi, pragnienia które przesłaniają rozum, a nawet biologiczny instynkt. Tak jak w mitologicznej opowieści o królu Midasie, który zamieniał w złoto wszystko czego się dotkną, tak populacyjna modyfikacja DNA może sprowadzić na ludzi ryzyko zagłady. Eugenika opanowała kiedyś umysły „wybitnych”, elit, władz.. Błąd człowieka modyfikującego genetycznie przy naturalnej odporności może doprowadzić do tego, że wszystko co było dla nas w miarę bezpieczne, regulowało nasze życie, stanie się zagrożeniem. Król Midas został ocalony, jednak on zrozumiał jak wielki błąd popełnił sięgając po „złoty dar”. Sam w obliczu zagłady wybłagał przywrócenie go do normalności, do tego co naturalne.
„Po pierwsze nie szkodzić” – ta etyczna zasada powinna być wypisane na czole każdego naukowca, filantropa, człowieka władzy. Tymczasem mamona i inne pożądania służą za gumkę myszkę. To niestety jest nasz grzech, to nasza wada, która jest ludzka i prawdziwa. Tak jak błędy, które nie są człowiekowi obce. „Nauka” była, jest i będzie zawsze finalnie weryfikowana przez Naturę, nigdy na odwrót. O tym boleśnie przekonujemy się od początku istnienia wolnej woli. Gdzie jest granica pomiędzy Nauką a „nauką”? Przekonamy się po raz wtóry?
Propaganda, dezinformacja to narzędzia na usługach mamony i innych pożądliwych kreatur jest jak celowe złe strojenie instrumentu, po to żeby świadomość stadna ludzi grała „na daną nutę” w tym fałszywym stroju. Po każdym takim globalnym wszech nastrojeniu, ludzie wespół grają te uwertury manipulacji, zagłuszają ciche sygnały prawdy, czyli jednostki ludzi niezależnych i mozolnie zbierane przez nich fakty. A cały ten „teatr muzyczny”, za którym stoją kreatury w ludzkich skórach, w rzeczywistości jest jak najbardziej ziemskim „przybytkiem inżynierii społecznej”. Burdel mamony i zepsutej władzy na usługach wcielonego zła zagnieżdżonego w ludzkim bycie (ego). Jeden wielki, globalny burdel rozciągający się od Sodomy po Wierzę Babel, z wypłukanymi fundamentami serca i rozumu, coraz głębiej sięgający do czeluści piekieł.
To, że będą trudne czasy to nie wróżba, czy przepowiednia – to oczywistość. Kwestia tylko na ile kreatury ludzkie zdołają zgładzić fundamentalną Naturę.