[tc-logo-slider logo_cat=”Góra”]
„Tawy niósł ojca na plecach przez 12 godzin – 6 w tamtą i 6 z powrotem – przez gęsty las. „Przeprawiał się przez strumienie, wspinał się po klifach, przekraczał bariery roślinne i kulturowe, nie oglądając się za siebie” – plastycznie opisuje Lucia Capuzzi w „Avvenire”, największym włoskim dzienniku katolickim.” Bo 24-letni Tawy miał cel: dotrzeć do placówki medycznej, by zaszczepić 67-letniego ojca. I uratować go w ten sposób przed pandemią, która zagraża m.in. jego ludowi Zó’è, grupie etnicznej składającej się z 325 mężczyzn i kobiet, mieszkających w 50 małych społecznościach w amazońskiej dżungli na północy stanu Pará w Brazylii” [gosc.pl]
Rozumiem, że iloraz inteligencji tego poczciwego chłopaka szczerze kochającego swojego ojca nie jest tu istotny.. Tak jak i to, co właściwie go skłoniło do tego szalonego wyczynu, czy jest odporny na propagandę, kto mu wbił do głowy taki strach przed niewidzialną śmiercią. Liczy się, że taki czyn działa na litość, wyrzuty sumienia i na „miłość” bliźniego, działa tak jak każda inna poczciwa manipulacja. Szczerze, to dranie powinni przeprosić chłopca, że go tak wykorzystali i jeszcze robią z niego wariata na cały świat.Wyszczepieniowa propaganda sukcesu trwa… kosztem wielu tragedii ludzkich.
źródło: gosc.pl
Autor wpisu: Paweł Januszek / Lubelski Bunt / Postaw na Wolność / Głos Obywatelski Powiatu Opolskiego / Kluby Naturalnej Odporności